Oni
Komentarze: 1
Stoję przed lustrem. Przymierzam kolejne ubrania. Upinam włosy. I myślę. Wspominam rozmowę z mamą o Adze i Rafale, wczorajsze plany z autobusu- i.. nie umiałabym. Sama zdecydowałam, że oni mają być szczęśliwi- że ja moge stracić przyjaciółkę, powierniczkę, kochanego brata starającego się mnie zrozumieć, ale oni muszą być szczęśliwi. I są. A ja chciałam to teraz zepsuć. Chciałam ich rozłączyć. Sama ich złączyłam, a teraz mam rozłączyć? To niemoralne. On jest tak szczęśliwi. A ona? Nie wiem. Chciałabym wiedzieć, ale to niemożliwe.
On.. przychodzi do domu uśmiechnięty. Wychodzi w wyprasowanych spodniach, niepogniecionej bluzce, czystej kurtce, wypastowanych butach. Wychodzi zawsze wcześniej. Żeby się nie spóźnić, bo przecież ona nie może na niego czekać. Przyjeżdża pod jej dom. Wychodzą gdzieś lub zostają.
Wszystko moje domysły.
I tylko czasem widać, że coś się stało, coś poszło nie tak. Pewnie po raz kolejny powiedziała mu, że przez 24 godziny zastanawiała się czy ma go rzucić, czy mają być razem. Bo spotkała jej byłego adoratora, bo zobaczyła przystojnego żołnierza, bo pies ją gonił, bo zupa była wczoraj za słona, bo.... Bo ona ma głupie fanaberie i głupie pomysły. Czy aby na pewno jest zdrowa? (psychicznie). Bo przekreślić chce 3 miesiące znajomości tylko dlatego bo sobie coś ubzdurała.
I już teraz wiem. Ja bym jej powiedziała "no więc żegnam!" po pierwszym tekście "chciałam cię rzucić ale tego nie zrobie" (ach, cóż za dobroć!). A on dalej patrzy przez różowe okulary. Nie dostrzega tego. Zakochał się. Tak, wiem to. A mimo to w głowie krąży myśl, że przecież on zasługuje na kogoś innego... lepszego?
I tu po raz kolejny widzę co miłość robi z człowiekiem. Człowiek często daje się poniżać, daje sobą pomiatać, robi wszystko, aby ta druga osoba była szczęśliwa, niezawsze dostając coś w zamian.
A.
Dodaj komentarz